niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 4

Na początku chciałabym podziękować
 - Ance Cierockiej z polecalnia-dhl.blogspot.com za szablon, i nie tylko :D
 - kilku znajomym dziewczynom za motywację (inaczej w życiu nie skończyłabym  tego rozdziału ;) )
 - wszystkim czytelnikom - dziękuję za ponad 5 tys. wyświetleń, za te wszystkie komentarze, bo wtedy wiem, że poświęciliście mi choć trochę czasu. To naprawdę cudowne :D

Ale nie przedłużając zapraszam na rozdział 4, który - muszę się pochwalić - ma aż 8 i pół strony w Wordzie i aż 2500 słów, czyli jest baaaardzo długi jak na mnie :D


------------

Uff, zapytała.

Czemu ty się tak przejmujesz jego odpowiedzią Pansy? - Skarciła się w duchu.

- Może być fajnie. Możliwe, że w końcu zakopiemy topór wojenny - Harry uśmiechnął się szeroko. Naprawdę miał ochotę spędzić ten wieczór ze Ślizgonami.

"Jak on się słodko uśmiecha" - Pomyślała Niewątpliwie-I-Na-Zawsze-Zakochana-W-Wybrańcu Pansy, ale odpowiedziała tylko:

- Fajnie, że pójdziesz.

- Ja też się cieszę, ale na razie muszę spadać. Może spotkajmy się tutaj po kolacji? Zaprowadzisz mnie? - Kolejny uśmiech.

- Taaa, jasne. Będę czekać.

- To do zobaczenia!

- Tylko się nie spóźnij! - Krzyknęła jeszcze panna Parkinson.

Ale Potter już dawno zniknął za drzwiami do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.



***



Hermiona szybko przebrała się zwalniając łazienkę dla swojego współlokatora. Poszła do swojego pokoju i usiadła na kanapie. Chwyciła jedną ze swoich ulubionych książek i zaczęła ją czytać. Nagle coś zasłoniło jej światło. Odwróciła się i zobaczyła Zabiniego we własnej osobie.

- Czego chcesz ode mnie, człowieku? - Uśmiechnęła się do mulata.

- Sprawę mam.

- Tego to się domyśliłam, ale niestety nie czytam w myślach...

- Na szczęście!

- Nie przerywaj mi! Więc jak mówiłam, nie czytam w myślach, co oznacza, że nie wiem, czego ode mnie DOKŁADNIE chcesz.

- Nie zaczyna się zdania od "więc" - mulat puścił Gryfonce "oczko".

- Nie denerwuj mnie! - Powiedziała Hermiona, ale mimo tego, że robiła wszystko, by zabrzmieć poważnie, to niezbyt jej się to udało i zaczynała się śmiać.

- Tak jest, pani profesor - Diabeł ukłonił się jakby na potwierdzenie swoich słów i to przeważyło szalę. Hermiona zaczęła śmiać się jak opętana.

Po chwili Blaise dołączył do brązowookiej i też złapał się za brzuch, który już go bolał od śmiechu. Gdyby do ich dormitorium ktoś wtedy wszedł, prawdopodobnie uznałby, że mu się przewidziało. No bo Ślizgon i Gryfonka siedzący na podłodze i śmiejący się jak dwoje wariatów? Co prawda wiadome było, że najlepszy przyjaciel Dracona Malfoy’a nie jest poważny nigdy, chyba że wymagają tego jakieś szczególne okoliczności, ale Hermiona Granger, przyjaciółka Wybrańca i naczelna kujonica Hogwartu
była poważna ZAWSZE i nikt nigdy nie słyszał żeby się śmiała. A teraz?

- Dobra... coś... ode... mnie... chciałeś... - udało jej się wyjąkać pomiędzy salwami śmiechu.

- Tak, mam pytanie - Blaise też nie mógł się uspokoić.

- Dajesz!

- Masz wolny wieczorek ?

- Może tak, może nie...

- A gdybym ci powiedział, że masz zaproszenie na "powitanie szkoły"?

- Zdecydowanie mam czas!

- To świetnie.

- A teraz mów, co jeszcze chcesz - powiedziała poważna już Hermiona.

- Nic. Zupełnie nic - uśmiechnął się czarnoskóry.

- A ja jestem ślepa. No, wyduś to z siebie!

- Weź ze sobą Rudą Wiewiórę. Proszę... - Zrobił błagalne oczka.

Brązowowłosa zlustrowała go wzrokiem.

- Ktoś tu się zakochał? - Zapytała pół-żartem, pół-serio.

- Nic jej nie mów! Powiedz... że każdy przyprowadza kogoś ze sobą! To jest dobry pomysł!

- Spokojnie, nic jej nie powiem. Tylko, że ona nie przyjdzie jak się dowie, że Ty to organizujesz... - Mina mulata wyraźnie zrzedła. - Ale nie martw się! Mam plan...



***



- Ginny! Hej, zaczekaj na mnie!

- Miona! Wszędzie cię szukałam!

Brązowowłosa zbiegła po schodach i dogoniła młodszą Gryfonkę.

- Idziesz na kolację? - Zapytała czekoladowooka.

Najmłodsza latorośl Weasley'ów przytaknęła, więc obie dziewczyny ruszyły w stronę Wielkiej Sali.

- Jak ci się mieszka z tym ciołkiem, Zabinim? - Zaczęła rozmowę Ruda.

- A coś ty taka ciekawa, Gin? - Miona mrugnęła do przyjaciółki. - A wiesz, że nawet nieźle się z nim mieszka? Okazało się, że on jest całkiem spoko. A jak tam Greengrass?

To pytanie - tak jak przewidziała starsza Gryfonka - wywołało potok słów z ust Rudej, która zaczęła się nad sobą użalać, ale to było konieczne, by panna Granger mogła wprowadzić w życie swój (niecny) plan i w godzinach wieczornych ściągnąć Ginewrę Molly Weasley (lat 17) do swojego dormitorium.

- Masakra, Hermi! Wiesz, co zobaczyłam, jak weszłam do dormitorium? Różowe ściany, wszędzie plakaty z Malfoy'em, a na podłodze mnóstwo ciuchów, których nie zmieściła do szafy.  Byłabym skłonna to przeżyć. Ale ona wpakowała się do MOJEJ szafy! Rozumiesz Hermi? Zajęła mi szafę! - Zaczęła swój monolog Wiewióra. - Posłuchaj! Na jej biurku było zdjęcie... Deana - ostatnie słowo zostało wypowiedziane szeptem.

- Naprawdę?! - Krzyknęła zdziwiona Grangerówna (a zrobiła to tak głośno, że cała szkoła spojrzała na nią jak na wariatkę). Widząc karcące spojrzenia uczniów, nauczycieli i portretów Gryfonka ściszyła głos. - Nie wierzę. Malfoy'a to jeszcze mogę rozumieć. Gdyby nie był arystokratycznym dupkiem, byłby nawet przystojny... Ale po co jej zdjęcie Deana?

Na te słowa obie się roześmiały. Żadna z nich nie wiedziała dlaczego, po prostu gdy były razem potrafiły śmiać się ze wszystkiego - nawet jak nie było to  ani trochę śmieszne.

Ginny nagle zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na Hermionę.

- Powinnyśmy porozmawiać.

- O czym? Ginny, czy ty coś ukrywasz?

- Ja nie, ale ty chyba tak. Jak to się stało, że nie było cię w ekspresie, ale zjawiłaś się w szkole? Na początku myślałam, że może się teleportowałaś, ale przecież nie można do Hogwartu - Ginewra spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę.

- Przyleciałam - mruknęła pod nosem pani Prefekt.

- Słucham?

- No... Przyleciałam.

- Ale jak przyleciałaś? Przecież nie jesteś wróżką i nie masz skrzydeł! Chyba, że...

- Samochodem przyleciałam.

- SAMOCHODEM!? I mnie nie zabrałaś ze sobą?

- Nie zabrałam cię, bo miałam w planach jechać ekspresem.

- No ok, niech ci będzie. Ale czemu nie powiedziałaś, że dostałaś latający samochód?

- Bo nie dostałam. To nie było moje auto.

- W takim razie czyje?

"Czy ona musi być taka ciekawska?" - Pomyślała Miona. Odpowiedziała jednak, bo wiedziała, że prędzej czy później Ginny i tak się dowie.

- Malfoy'a.

- Coooo! Ja chyba źle usłyszałam, bo wydawało mi się, że powiedziałaś właśnie, że przyjechałaś do Hogwartu samochodem Malfoy'a. Dziwne, prawda?

- A bo ja wiem, czy takie dziwne? Dobrze słyszałaś. Przyleciałam do Hogwartu samochodem Malfoy'a. Podwiózł mnie i nie widzę w tym nic dziwnego.

- Czyżby?

- No dobra. To było mega dziwne! Ale wiesz co? Nie rozmawiajmy na korytarzu, bo nas ktoś podsłucha. Mam dużo lepszy pomysł. Zapraszam do mnie po kolacji! Pasuje ci?

- Jasne, że pasuje. W końcu zobaczę jak mieszkasz! - Ruda osóbka od razu się ożywiła. - Wiesz, że po szkole krąży plotka, że McGonagall tak cię lubi, że dostałaś największe dormitorium?

Obie siódmoklasistki zaczęły się śmiać i ruszyły do Wielkiej Sali.



***



Szedł korytarzami Hogwartu, a jego celem była Wielka Sala. Jego myśli cały czas pełne były czekoladowych oczu i brązowych włosów, a on - o zgrozo! - Nie potrafił pozbyć się ich ze swojej głowy. Nigdy nie sądził, że on - Draco Malfoy, łamacz kobiecych serc - mógłby się zakochać, a już na pewno nie w Hermionie Granger - szlamie i przyjaciółce Pożal-Się-Merlinie-Wybrańca. On nie mógł się w niej zakochać, tak po prostu! Jak by to wyglądało? Przecież on jest
arystokratą! Musiał  coś zrobić z tym wszystkim, bo brązowooka Gryfonka nigdy nie przestanie go prześladować... Mógł się zaprzyjaźnić, ale nie wiedział jak. Mógł powiedzieć jej, że ją lubi, że ją bardzo lubi - ale jak by to wyglądało? Nagle - po siedmiu latach wzajemnej nienawiści - Draco Malfoy oznajmi światu, że zakochał się w mugolaczce, mózgu "Wielkiej Trójki Zbawców Świata", przyjaciółce Pottera i osobie o nazwisku GRANGER? Nie. Jednak lepszą opcją
jest ją PRZEPROSIĆ (a musicie wiedzieć, że Malfoy'owie wyznają zasadę "Przepraszając okazujesz swoje słabości", więc widok przepraszającego Malfoy'a jest czymś, co każdy czarodziej chciałby zobaczyć ;) - przyp. autorki). Z drugiej strony, teraz był najlepszy czas, żeby to zrobić. Ojciec w Azkabanie, a matka... Matka już od dawna nie brzydzi się mugolami. W sumie nigdy nie czuła odrazy do osób niemagicznych, ale musiała udawać, żeby przeżyć. Draco
uśmiechnął się i poczuł się kochany, bo przypomniał sobie, ile jego matka dla niego poświęciła. Narcyza zawsze była dla niego najważniejszą osobą w życiu.

Młody mężczyzna był tak pochłonięty własnymi myślami, że nie zauważył gdzie idzie. Nic więc dziwnego, że znalazł się nie w Wielkiej Sali, ale po drugiej stronie zamku, który od siedmiu lat służył mu za szkołę. Tylko wtedy jeszcze nie wiedział gdzie jest...



***



Uśmiechał się. Już niedługo jego plan zacznie działać. Tak niewiele czasu dzieliło go od upragnionego celu. Chciał dokończyć dzieło swojego wuja. Czuł, że Czarny Pan byłby z niego dumny, chociaż nawet nie wiedział o jego istnieniu. Potrzebował tylko jej. Zaklęcie, którego użył miało zacząć działać o 17:45, tuż przed kolacją. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a jego plan był doskonały. Jeszcze chwila i wypełni swoją misję.

- Już niedługo, Nakahi - szepnął. - Już niedługo...



***



Nigdy nie był w tym korytarzu, więc rozglądał się z ceikawością na boki. Portrety patrzyły na niego podejrzliwie i... ze współczuciem?

"O co im chodzi?" - Pomyślał blondyn.

Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Najpierw arystokratyczny (a jakże!) nos dziedzica fortuny Malfoy'ów walnął w coś twardego, potem po korytarzu rozległ się krzyk, a Draco upadł na siedzenie odrzucony przez odsłaniające się gigantyczne zasłony.

- Aaaaaaa! Wstrętny smarkacz! Nie widzisz, że tu jestem! Ja tu SPAŁAM!  Czegoś tu szukał, co?! Trzeba patrzeć, gdzie się idzie! Biedna Narcyza, musiała wychować takiego niedojde,na dodatek mojego prawnuka! Co tak milczysz?! Należy mi się chociaż jedno "PRZEPRASZAM"!Troche szacunku! - Krzyczała wybudzona ze snu postać na portrecie.

Violetta Black, kiedyś Bulstrode.  Świętej Pamięci małżonka prapradziadka blondyna - Cygnusa, który był ojcem pradziadka Malfoy'a juniora - Pollux'a, a dziadkiem Cygnusa Blacka (drugiego). Ten ostatni z kolei był mężem Druelli Black pochodzącej od Rosierów i ojcem Narcyzy, Bellatrix i wykluczonej z rodziny Andromendy, a co za tym idzie - dziadkiem Draco. (jeśli się w tym pogubiliście, to przepraszam, nie dało się tego inaczej wytłumaczyć ;) - przyp. autorki)

- Tak, więc... Noo... przepraszam... ja nie chciałem, zagapiłem się...

I w tym momencie zasada, której tak trzymali się Malfoy'owie została złamana. Był to pierwszy, ale nie ostatni raz...



***



- O nie! Idź beze mnie, Gin! Zapomniałam różdżki z dormitorium!

"Cholera, co ja robię? Przecież mam różdżkę!" - pomyślała panna Granger.

- A po co ci różdżka na kolacji? - zapytała Ruda.

- Zawsze może się wydarzyć coś niespodziewanego, prawda?

"No właśnie! Po co mi różdżka na kolacji?"

Ale szatynka mimo woli odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę dormitorium.

- Kto ją tam zrozumie... - westchnęła Ginny z uśmiechem , po czym weszła do Wielkiej Sali i usiadła przy stole Gryfonów obok Harry'ego, Neville'a i (niestety) Rona.



***



Biegła zatłoczonymi korytarzami Hogwartu przepychając się między uczniami idącymi na kolację. Nie wiedziała dokąd biegnie, nie wiedziała dlaczego. Ale jasne dla niej było, że coś (albo ktoś) nią kieruje. Po dwudziestu minutach biegu zatrzymała się przed jakimś obrazem. Przedstawiał zwiniętego w kłębek ogromnego węża, a w środku koła, które tworzył wielki gad stał starszy mężczyzna. Hermina rozpoznała jednego z założycieli Hogwartu - Salazara Slytherina. Słowa same potoczyły się jej z ust:

- Heshasa (otwórz się) - skąd ona znała mowę węży?

Obraz odsunął się ukazując jakieś wejście. Brązowooka była przerażona. Nie chciała tam wchodzić, ale coś kazało jej zrobić krok w stronę ciemnego tunelu.

- Lumos!

Szła dalej, kiedy doszła do końca korytarza i weszła do jakiejś komnaty, stanęła. Żadna siła nie była w stanie popchnąć jej do przodu...



***



- Przyjmuję przeprosiny - odpowiedziała jego prababka wyniosłym tonem. - Ale nie myśl, że nie jestem już na ciebie zła.

- Tak... praprababciu.

- Mów mi po imieniu, bo ten tytuł mnie postarza.

- Jasne... Eee... nie wiedziałem, że twój portret jest w Hogwarcie - zaczął blondyn.

- Mało wiesz, skoro tu jesteś, młody Malfoy'u.

- Dlaczego? Może przyszedłem tu specjalnie, żeby zobaczyć co jest za tymi wielkimi, zakurzonymi zasłonami? - Było czuć sarkazm w głosie młodzieńca.

- Gdybyś wiedział, gdzie jesteś, to bym z tobą nie rozmawiała. Inteligentni ludzie nie zapuszczają się tu z własnej woli. Nigdy.

- Dobra, wygrałaś - warknął Malfoy, na co Violetta tylko się zaśmiała. - Nie wiem gdzie jestem, zagapiłem się i nie widziałem dokąd idę. Ok?

- Czemu jesteś taki nieuprzejmy, Draco? Jak cię ojciec i matka wychowali? Ja mówiłam Twojej babce, żeby nie wydawała jednej ze swoich córek za Malfoy’a, ale co to dało? I teraz wyrósł taki młody, krnąbrny, niekulturalny, wulgarny…

- Dobra, rozumiem! Powiedz gdzie jestem!

- Nie przerywaj! Nieszanujący starszych, chciwy, bogaty arystokrata, któremu wydaje się…

- Naprawdę zrozumiałem przekaz! Skończ już!

Violetta posłała Draconowi spojrzenie mówiące „siedź cicho!” i kontynuowała:

- Że wszystkie rozumy pozjadał i…

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale PROSZĘ powiedz mi gdzie jestem – Malfoy postanowił wypróbować inną metodę.

- No już niech ci będzie… czytałeś historię Hogwartu?

- Oczywiście!

- To ci nie będzie potrzebne, bo tam nie ma nawet wzmianki o tym korytarzu.

- To po co się mnie o to pytałaś?

Ale Violetta zignorowała pytanie i ciągnęła dalej:

- Nazywają go Korytarzem Węża lub Anguis Hypethrum*, co w sumie wychodzi na to samo. Mieliście łacinę, prawda?

- Niestety nie, od dawna tego w Hogwarcie nie uczą.

- Tak jak myślałam, poziom edukacji spada… No więc jak mówiłam… Na czym skończyłam?

- Korytarz Węża lub… Anfugis Hype coś tam. – podpowiedział jej praprawnuk.

- Anguis Hypethrum!

- Dobra, rozumiem. Przejdźmy dalej.

- Powiem ci tyle, ile sama wiem. Za którymś z obrazów przedstawiających Salazara Slytherina jest Cubiculum Anguis – Komnata Węża. Krótko przed śmiercią Slytherin rzucił zaklęcie na ulubieńca. Od tamtego czasu Wielki Gad śpi – nagle Violetta zaczęła podnosić głos. – Ale już niedługo wypełni się przeznaczenie. Król Wężów powstanie i wypełni swoją misję! Ona już idzie! Odda swoją krew! Zostanie z nim połączona na wieki! Ta, co ma krew czystą i brudną jednocześnie będzie Panią u boku Dziedzica!

Portret znikł zostawiając Draco z mętlikiem w głowie…



***



Najpierw zobaczyła jakąś postać – na oko w jej wieku – opierającą się o ścianę. Potem zrozumiała, że to co wzięła za ścianę w rzeczywistości było wielkim, prawdopodobnie śpiącym, łuskowatym organizmem. Przyjrzała się uważnie i aż krzyknęła z przerażenia. Zobaczyła wielkie kły jadowe, ogromne łuski i wystający język – większy od niej i Ginny razem wziętych.

Nagle usłyszała głos, który musiał należeć do człowieka, którego zauważyła zaraz po wejściu. Tylko, że postać nie stała do niej tyłem, ale przodem. Nie widziała twarzy człowieka, ale spod kaptura wypadały mu czarne włosy.

- Wreszcie jesteś. Już myślałem, że nie przyjdziesz.

- Kim jesteś? Co ja tu robię? Czego ode mnie chcesz?

Brązowooka była bardzo spanikowana. Od dzieciństwa strasznie bała się węży, nawet tych najmniejszych i niejadowitych. A teraz stała oko w oko z tym monstrum!

- Nie poznajesz mnie? Jaka szkoda, bo powinnaś… w takim razie ci się przedstawię – postać zdjęła kaptur i uśmiechnęła się sarkastycznie do Hermiony. – Jestem…


***



Blaise Zabini siedział na swoim stałym miejscu przy stole Slytherinu w Wielkiej Sali. Czekał na Smoka, który powinien już dawno być na kolacji. Młody Malfoy zazwyczaj nie omijał posiłków, więc musiało stać się coś ważnego. Ewentualnie mógł się spić do nieprzytomności, ale raczej by nie zdążył, bo miał bardzo mocną głowę, a przecież widzieli się pół godziny przed kolacją! Może został wezwany do dyrektora?

- To ostatnie odpada, Diable. Zobacz, McGonagall siedzi tutaj.

- Tak, fakt... Ej! Pansy! Ile razy ci mówiłem, żebyś mi nie czytała w myślach!

- Oj spokojnie... Nie gorączkuj się tak. Milczałeś, a milczysz tylko wtedy gdy coś cię trapi. To chyba normalne, że jako twoja przyjaciółka się o ciebie martwię?

- Niech ci będzie... Ale nie rób tego więcej, OK?

- A co Diabełku? Masz coś do ukrycia?



*łac. Korytarz Węża

-----------
PROSZĘ KOMENTUJCIE. NAWET NIE WIECIE JAKA TO MOTYWACJA :)
Wasza,
Dannie High :)